PIP z nowymi uprawnieniami do kontroli umów cywilnoprawnych. Zostały tygodnie

Redakcja PIT.pl

W kuluarach HR i prawa pracy coraz głośniej wybrzmiewa termin, który media okrzyknęły mianem „broni atomowej” w rękach Państwowej Inspekcji Pracy. Mowa o planowanym nadaniu inspektorom uprawnień do administracyjnej zmiany formy zatrudnienia (przekształcenie umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę) w drodze decyzji, a nie – jak dotychczas – długotrwałego procesu sądowego.

W dyskusji najwięcej emocji budzi sam fakt przekształcania umów. Jednak z punktu widzenia dyrektorów finansowych i zarządów, prawdziwe zagrożenie kryje się gdzie indziej – w mechanizmie skutków wstecznych.

» Krajowa Izba Biur Rachunkowych: projekt ustawy o PIP w obecnym kształcie nie do przyjęcia

Skutek wsteczny

Decyzja inspektora o przekształceniu UZ/B2B w etat nie będzie dotyczyć tylko „tu i teraz”. Inspektor, mając dostęp do danych ZUS i historii zatrudnienia, będzie mógł orzec, że stosunek pracy istniał od początku współpracy – np. od 3 lat. Dlatego największą obawę budzi nie przyszłość a przeszłość, bo w praktyce oznaczać to będzie, że z dnia na dzień firma otrzymuje pracownika z 3-letnim stażem. Konieczne będzie wyrównanie pensji do pełnego etatu, zapłata zaległych składek ZUS i podatków wraz z odsetkami, czy naliczenie zaległego urlopu wypoczynkowego. To nie jest „nowy pracownik”, to „stary pracownik” z nowymi roszczeniami.

Główny Inspektor Pracy uspokaja, że decyzje będą wydawane tylko przy stuprocentowej pewności a PIP nie będzie sądem rozstrzygającym wątpliwości. Na celowniku znajdą się m.in. sprzedawcy w sklepach na zleceniach, pracownicy budowlani, sytuacje, gdzie w jednym zespole jego członkowie wykonują tę samą pracę pod tym samym kierownikiem, jednak w oparciu o dwie różne formy zatrudnienia czy fikcyjny outsourcing procesowy – gdzie pracownicy zewnętrzni są de facto podwładnymi klienta. Nie zmienia to jednak faktu, że jeden taki przypadek to dziesiątki tysięcy złotych kosztów. Przy skali kilkuset osób – to koniec płynności finansowej dla wielu nieprzygotowanych pośredników.

Kontrola PiP. Zmiany 2025

Źródło: shutterstock

Koniec z fikcyjnym outsourcingiem procesowym

Z perspektywy agencji pracy tymczasowej szczególnie będziemy przyglądać się kwestii outsourcingu procesowego, który przez lata był solą w oku organów kontrolnych. Mowa o sytuacjach, gdzie firma teoretycznie wynajmuje linię produkcyjną lub usługę, a w praktyce dostarcza pracowników, unikając regulacji i opłat. Teoretycznie pracownik był „na zewnątrz”, ale praktycznie pracował ramię w ramię z kadrą klienta. To właśnie ten model, często wykorzystywany do zaniżania stawek, jest teraz na celowniku. Firmy, które nie są zarejestrowane jako Agencje Pracy Tymczasowej i korzystają z luk w prawie, mają uzasadnione powody do obaw.

Pierwsze dwa miesiące? Oczyszczenie rynku

Spodziewam się, że wejście w życie nowych przepisów wywoła początkowo chaos. To będzie moment, w którym rynek powie „sprawdzam”. Podmioty, które budowały swoją przewagę cenową na omijaniu przepisów i kreatywnej księgowości, mogą tego wstrząsu nie przetrwać. Dla biznesu to jasny sygnał: partner, który dziś jest najtańszy, jutro może stać się źródłem gigantycznego problemu.

Z perspektywy doświadczonego gracza, nadchodzące zmiany to nie tylko ryzyko, ale przede wszystkim nieunikniona weryfikacja rynku, która oddzieli profesjonalne agencje od podmiotów balansujących na granicy prawa.

W pierwszych 2-3 miesiącach spodziewam się zjawiska, które w branży już nazywa się „wielkim rabanem”. Dostawcy usług, którzy dotychczas balansowali na granicy prawa (np. w modelach pseudo-outsourcingu), w obawie przed kontrolami mogą z dnia na dzień wypowiadać ryzykowne umowy lub gwałtownie żądać renegocjacji stawek. Dla ich klientów oznacza to ryzyko nagłego paraliżu operacyjnego – utraty pracowników z linii produkcyjnych czy magazynów z dnia na dzień.

Kolejna faza to weryfikacja finansowa, czyli najgroźniejszy moment dla firm korzystających z tanich podwykonawców. Jeśli PIP wyda decyzję o przekształceniu umów z mocą wsteczną (np. za 2 lata), małe agencje i firmy outsourcingowe nie udźwigną ciężaru zaległych składek ZUS i odsetek. Będziemy świadkami fali upadłości podmiotów, które nie miały zaplecza kapitałowego. Co gorsza, w przypadku upadłości dostawcy, organy państwowe mogą szukać zaspokojenia roszczeń u faktycznego użytkownika pracy, czyli u klienta końcowego.

Kolejny etap to polaryzacja. Znikną oferty dumpingowe, które były możliwe tylko dzięki omijaniu kodeksu pracy. Koszty usług wzrosną, ale stanie się to kosztem bezpieczeństwa. "Tanie" rozwiązanie stanie się synonimem "niebezpiecznego". Wygrają organizacje stabilne – takie jak certyfikowane Agencje Pracy Tymczasowej – które od lat mają wliczone koszty pełnego oskładkowania w swoje marże. Dla biznesu to jasny sygnał: bezpieczeństwo łańcucha dostaw zależy dziś nie od negocjacji cenowych, ale od jakości prawnej partnera HR.

Jak przygotować organizację?

Na tę chwilę kluczowe jest przeprowadzenie wewnętrznego audytu – i zweryfikowanie umów. Niezbędna jest również edukacja kadry menedżerskiej – to bowiem kierownicy liniowi najczęściej nieświadomie generują ryzyko, wydając bezpośrednie polecenia służbowe osobom niezatrudnionym na etacie, co dla inspektora jest koronnym dowodem na fikcyjność umowy. W relacjach z dostawcami zewnętrznymi rekomenduję natomiast natychmiastowy przegląd modeli współpracy. Bezpieczny partner to taki, który działa transparentnie jako certyfikowana agencja pracy i bierze na siebie ciężar odpowiedzialności pracodawczej, a nie ukrywa ludzi za fasadą „usługi procesowej”. Budowa tzw. teczki dowodowej uzasadniającej obecne formy zatrudnienia to z kolei dziś najlepsza inwestycja w spokój zarządu.

/ informacja prasowa olivemedia

KontrolaFormy zatrudnieniaKodeks pracyHome 3