Polscy przedsiębiorcy nie są gotowi na wdrożenie czterodniowego tygodnia pracy

Redakcja PIT.pl

Od 1 stycznia 2026 r. 90 firm i instytucji będzie działało według skróconego czasu pracy. Zatwierdzona została lista beneficjentów. Do pilotażu zakwalifikowało się wiele jednostek samorządowych, spółek miejskich, jednostek publicznych oraz urzędów. A teraz zadajmy sobie pytane: czy taka miała być idea tego programu?

» Można dostać 20 tys. zł na pracownika. Rusza pilotaż krótszego czasu pracy

Czy do czterodniowego tygodnia pracy Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chciało zapraszać urzędników czy może przekonywać przedsiębiorców, że dla prywatnego sektora ograniczenie czasu pracy nie jest problematyczne i nie będzie zmniejszało efektywności funkcjonowania firm. Na ten moment pilotaż zapowiada się jako próba sprawdzania czy da się skondensować pracę urzędów i jednostek publicznych o jedną piątą bez straty dla petentów? Obserwacja efektów nie będzie mieć więc gigantycznego znaczenia dla gospodarki, bo wśród uczestników pilotażu firm działających komercyjnie jest za mało.

Dlaczego przyjęto takie proporcje? Czy pilotaż tego typu ma sens? Czy aby na pewno to uzasadnione finansowo, by Ministerstwo dopłacało pieniądze samorządom do tego, by skracać czas pracy urzędników? Więcej jest pytań niż odpowiedzi i należy przyznać uczciwie, że wizja czterodniowego tygodnia pracy z punktu widzenia przedsiębiorców bardziej się oddala niż przybliża.

Skrócony czas pracy

Źródło: shutterstock

Wprowadzenie skróconego czasu pracy w Polsce na ten moment nie jest możliwe. Choć jesteśmy w TOP20 gospodarek świata, mamy niską inflację i relatywnie niskie bezrobocie, to mówienie o tym, że mamy komfortową sytuację gospodarczą i możemy pozwolić sobie na takie innowacje jak krótsza praca, jest brawurową tezą. Od miesięcy widzimy, że sytuacja np. w przemyśle czy w budownictwie nie ma się dobrze, a sektor handlowy, usługowy i jednoosobowe działalności gospodarcze zwracają uwagę na podatkowe obciążenia i trudy prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Skracanie czasu pracy czy praca zdalna w firmach to więc benefity, które powinny być promowane, ale tylko w sytuacji, gdy firmę stać na to, by takie propozycje składać swoim pracownikom. Wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy w sektorze prywatnym oznacza realny wzrost kosztów zatrudnienia lub wzrost kosztu pracy przypadającego na godzinę — w zależności od modelu przyjętego przez pracodawcę.

Jeżeli przedsiębiorca nie zdecyduje się na dotrudnienie nowych osób, to skrócenie czasu pracy przy zachowaniu dotychczasowego poziomu wynagrodzenia oznacza de facto podwyżkę stawki godzinowej o 25% (pracownik otrzymuje tę samą pensję za 80% dotychczasowego czasu pracy). To przekłada się na wzrost kosztów pracy per wyprodukowana jednostka i zwiększenie presji na marże. Jeżeli z kolei firma będzie chciała utrzymać tę samą liczbę godzin przepracowanych jako całość (np. ciągłość obsługi klientów), będzie zmuszona do zatrudnienia dodatkowych pracowników — w praktyce oznacza to konieczność zwiększenia etatów o około 25%.

Dodatkowe problemy kadrowe wystąpią szczególnie w sektorach pracujących w systemie ciągłym np. handel, logistyka, transport, medycyna, energetyka, hotelarstwo, gastronomia. Już teraz firmy te często zgłaszają trudności w znalezieniu pracowników; wymaganie dodatkowych 15–25% etatów może doprowadzić do: dalszego wzrostu presji płacowej i kosztów (konkurencja o pracowników), większych wydatków na rekrutację i wdrożenie nowych pracowników, podwyższenia kosztów operacyjnych (nadgodziny, koordynacja zmian), ryzyka obniżenia jakości usług lub zwiększenia rotacji.

Źródło: Michał Kaczmarek

Rzecznik Prasowy Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie

 

Kodeks pracyWymiar czasu pracyFormy zatrudnieniaHome 4