Zmiany w systemie emerytalnym nie są wprowadzane po to, aby wypłaty świadczeń były wyższe, pewniejsze ani bardziej sprawne. Choć takie wrażenie chciałby stworzyć rząd. Chodzi po prostu o to, że w budżecie brakuje pieniędzy i trzeba je szybko znaleźć. Decydując się na odcięcie OFE od pieniędzy, rząd udowadnia czyje tak naprawdę te pieniądze są.
Przestańmy postrzegać składki jako odkładanie na emeryturę, a powiedzmy sobie wprost – to zwykły podatek. Pieniądze przesłane do ZUS dziś, jutro są wypłacane emerytom. Te przekazywane do OFE były chociaż fizycznie inwestowane w akcje i obligacje. Od teraz będą trafiać do tego samego wspólnego worka bez dna.
Przyszłe emerytury będą: niskie, bardzo niskie lub nie będzie ich wcale. Ta smutna prognoza wynika z tendencji demograficznych oraz uprawnienia rozrzutnego państwa do dowolnego dysponowania naszym „podatkiem emerytalnym”. System zabezpieczenia społecznego rozpada się na naszych oczach.
Jeżeli w dwóch najbliższych dekadach nie nastąpią jakieś niespodziewane wydarzenia, jak nagły wzrost przyrostu naturalnego, gwałtowny spadek przeciętnej długości życia lub rewolucja w gospodarce na miarę wynalezienia maszyny parowej, która skokowo zwiększy wydajność pracy, przyszłe emerytury przypominać będą zasiłek na poziomie minimum socjalnego.
Jarosław Ryba
Bankier.pl
e-mail: [email protected]
