Dwa tygodnie temu na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pojawił się projekt zmian w ustawie o funkcjonowaniu i zarządzaniu Otwartymi Funduszami Emerytalnymi. Choć nie był doskonały, z pewnością dawał szansę na poprawienie efektywności OFE.
Na zmianach mieli skorzystać przede wszystkim przyszli emeryci. Zróżnicowanie strategii inwestowania środków w zależności od wieku członka OFE, a także czasu jaki pozostał mu do emerytury, dawał nadzieję osiągania całkiem przyzwoitych stóp zwrotu w długim terminie. Tym samym istniała duża szansa na wyższe świadczenia emerytalne.
Niestety rząd po raz kolejny nie dotrzymał wcześniejszych ustaleń. Pomysł minister Fedak, aby środkami z OFE łatać dziurę budżetową, ujrzał światło dzienne, mimo że wydawał się być mało prawdopodobny. Więc zamiast dywersyfikować ryzyko i w różnych miejscach odkładać na emeryturę, podatnik zmuszony zostanie do przekazywania całości środków do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Z punktu widzenia budżetu państwa to świetne rozwiązanie. Wpływy z OFE to ok. 23,5 mld złotych, które miałby zasilić kasę państwa już w przyszłym roku. Takie rozwiązanie nie niesie też żadnego ryzyka dla partii rządzącej, bo któż dziś będzie przejmował się tym, co będzie (a raczej czego nie będzie) za dwadzieścia lat.
Szymon Matuszyński
Bankier.pl
