Skip to content

Koniec drożejącego euro

09.03 Koniec drożejącego euro

Od połowy stycznia europejska waluta zaskakuje swoją siłą, umacniając się względem dolara. Jednakże uśpiony kryzys w państwach peryferyjnych może nagle się uaktywnić, przeganiając spekulacyjnie nastawionych uczestników rynku, którzy ostatnio lubią euro.

Pierwsze dni roku 2011 przyniosły silne osłabienie wspólnotowej waluty: kurs EUR/USD w ciągu zaledwie czterech dni euro straciło ponad 4%. Był to efekt obaw o to, czy Portugalii uda się pożyczyć pieniądze od inwestorów. Niewielka emisja obligacji zakończyła się wówczas spektakularnym sukcesem, co Lizbona zawdzięczała interwencjom Europejskiego Banku Centralnego oraz niebezinteresownej hojności Chińczyków i deklaracjom Japończyków (link: cały świat pomoże strefie euro).

Od tego momentu euro zaczęło szybko zyskiwać względem dolara. Kryzys wypłacalności państw PIIGS zniknął z kręgu zainteresowania mediów, co nie oznacza, że kłopoty budżetowe Portugalii czy Hiszpanii zostały rozwiązane. Mimo to notowania pary euro-dolar wzrosły z 1,2871$ do 1,4035$. Dzięki zwyżce o 9% w dwa miesiące eurodolar powrócił do poziomów z początku listopada.

Trichet obiecuje wyższe stopy. Bernanke nie przestaje drukować

Główną przyczyną umocnienia euro wobec dolara była zmiana nastawienia Europejskiego Banku Centralnego. W marcu prezes Jean-Claude Trichet faktycznie zapowiedział podwyżkę stóp procentowych już na kwietniowym posiedzeniu Rady. Zaś Axel Weber zasugerował wręcz, że do końca roku stopy w eurolandzie mogą wzrosnąć o 0,75 pkt. proc. EBC reaguje więc na narastającą presję inflacyjną wywołaną drożejącymi surowcami. Tymczasem Ben Bernanke usiłuje wmówić uczestnikom rynku, że inflacji w Stanach Zjednoczonych nie ma i nie będzie. Te zapowiedzi mają na celu uzasadnienie programu skupu obligacji (czyli dodruku pieniądza), co zaniża rynkowe stopy procentowe w USA. Oprocentowanie amerykańskiej obligacji dwuletniej wynosi obecnie zaledwie 0,70% wobec 1,75% w przypadku analogicznej obligacji niemieckiej. Kapitał zaczął więc przepływać na wschodnią stronę Atlantyku, osłabiając dolara w relacji do euro.
 

Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *